Siostra Danuta Kmieciak

Siostra Danuta Kmieciak – Misjonarka Afryki, pochodzi z Poznania. Od 2012 roku jest przełożoną prowincjalną Afryki. Pracowała w Kongo, w Algierii, obecnie posługuje w stolicy Kenii – Nairobi.

wywiad-dkmieciak-07-2013_02Jak to się stało, że została Siostra Misjonarką Afryki? Jak poznała Siostra nasze zgromadzenie?
Zgromadzenie poznałam przez koleżankę z duszpasterstwa akademickiego, która pewnego razu przyszła do mnie do domu i opowiedziała o nim mnie i mojej siostrze. W czasie tej rozmowy poczułam, że to jest to. Trzeba powiedzieć, że dwa lata wcześniej wydawało mi się, że Bóg chce mnie powołać do życia zakonnego, ale nie widziałam się absolutnie w żadnym zgromadzeniu, które znałam. Więc umówiłam się z Panem Bogiem, że jeśli rzeczywiście widzi mnie w jakimś zgromadzeniu, to musi mi wskazać które to jest. Gdy moja  koleżanka opowiadała o Zgromadzeniu Sióstr Misjonarek Afryki to po prostu poczułam, że to jest Jego odpowiedz. Aczkolwiek nigdy wcześniej nie myślałam o zgromadzeniu misyjnym, ani o Afryce. Moja koleżanka wstąpiła do tego zgromadzenia. Było to w 1983 r., a ja, ponieważ w tym czasie jeszcze studiowałam, zdecydowałam, że zrobię to po skończeniu studiów. W 1984 pojechałam do Francji, żeby się spotkać z moją koleżanką, która była już w formacji w Paryżu. Wtedy spotkałam się z naszymi siostrami, było to już moje drugie spotkanie z nimi, ponieważ wcześniej byłam w Rzymu na pierwszym międzynarodowym spotkaniu młodych i będąc tam poszłam do naszego domu generalnego. W  1985 r. wyjechałam do Francji, żeby wstąpić  do zgromadzenia. W między czasie moja koleżanka wyjechała do Konga i później odeszła ze zgromadzenia. Takie były początki.

Jak wyglądała formacja w tamtym okresie? Jak potoczyły się Siostry losy po pierwszych ślubach?
Przez pierwszy rok uczyłam się francuskiego. W 1986 r. byłam w postulacie w Tuluzie, potem wyjechałam do Konga wywiad-dkmieciak-07-2013_03
na dwa lata. To były moje pierwsze spotkania z Afryką, niesamowite, trochę szalone. Miałam 25 lat, żyliśmy w wiosce, gdzie nie było elektryczności, wody, zupełnie inna rzeczywistość. Byłam tam bardzo szczęśliwa, jakby zupełnie oderwana od świata, dlatego, że nie było żadnego kontaktu ze światem zewnętrznym, żyłam w tej wiosce jakbym się tam urodziła. Bardzo ciężko było mi stamtąd wyjechać. Moja praca tam polegała na katechizacji w szkołach, średniej i gimnazjum dla mężczyzn. Potem wróciłam do Francji, do Lyonu, by rozpocząć nowicjat, który trwał 1 rok (formacja była inna niż teraz). Po roku nowicjatu złożyłam pierwsze śluby we Francji i zostałam wysłana do Algieru. To odpowiadało na moje pragnienie z dawien dawna, żeby pracować w kontekście, gdzie chrześcijanie są mniejszością, ponieważ tłumy w kościele zawsze mnie przytłaczały.  Szukałam raczej relacji z ludźmi. Interesowali mnie ludzie inni od nas, którzy nie myślą tak samo jak my, czyli na przykład ludzie innych wyznań lub niewierzący. Algieria od samego początku mnie mocno zachwyciła. Żyłyśmy w  małej wspólnocie międzynarodowej pięciu sióstr. W Algierii, podjęłam pracę w bibliotece, zgodnie z moim wykształceniem. Biblioteka ta znajdowała się w centrum diecezjalnym, była niesamowicie bogata, z mnóstwem książek. Odkrywałam realia tamtego świata? przez ludzi, których spotykałam. Pracowałam w bibliotece, ale nie miałam czasu na czytanie książek, natomiast dużo rozmawiałam z ludźmi, i na to głównie „traciłam” cały mój czas. Do biblioteki przychodziło dużo ciekawych osób; dziennikarze, profesorzy, studenci uniwersyteccy. Dzięki nim poznawałam kraj, historię, poznawałam również islam. To były piękne lata, mimo, że w tamtym czasie islamiści wygrali wybory i zostali odsunięci od władzy. Rozpoczął się okres  przemocy i braku bezpieczeństwa, np. czołgi wyjechały na ulice itp. To było trudne dla nas i dla Algierczyków. Zostałam tam do grudnia 1994 roku, potem przyjechałam do Polski do pracy przy animacji misyjnej, ponieważ miałyśmy już tutaj wspólnotę, gdzie była s. Heidi i s. Dolores.

Czy może Siostra opowiedzieć o jakiejś osobie, wydarzeniu, które szczególnie utkwiło Siostrze pamięci?
Takich osób i małych wydarzeń jest bardzo wiele. Opowiem o jednym z nich, które miało miejsce w zeszłym roku, kiedy zmarła moja mama. To było dla mnie niesamowite przeżycie, w jaki sposób moja zaprzyjaźniona, muzułmańska rodzina w Algierii, przeżywała ze mną to wydarzenie, przez modlitwę, bliskość, interesowanie się, telefony. Bardzo wspierali mnie na duchu. Pomyślałam sobie: „Boże, jakie to jest niesamowite, że właśnie ta rodzina muzułmańska jest dla mnie takim wsparciem w tym momencie”. Myślę,  że to w pewien sposób obrazuje, jak nasze relacje są silne. Po tylu latach, są to ludzie, z którymi jesteśmy naprawdę bardzo blisko.


wywiad-dkmieciak-07-2013_01Nasze siostry często pracują na rzecz dialogu międzyreligijnego, na czym on polega?

Nie nazwałabym tego pracą, to jest codzienne życie. Nie patrzy się na drugiego człowieka jako na muzułmanina. Żyjemy po prostu w danym kraju i staramy się żyć jak najbliżej tych ludzi, poznawać ich, być im bliskimi, szczególnie w trudnych chwilach. Bardzo dużo słuchamy. Myślę, że nasza misja w wielu miejscach polega na tym, żeby słuchać, ponieważ ci ludzie chcą o sobie opowiadać, czym żyją, jakie są ich troski, potrzeby, przemyślenia. Potrzebują nas, żeby się tym dzielić, i właśnie te relacje pozwalają nam żyć razem i ubogacać się wzajemnie. Dla mnie dialog z muzułmanami, oczywiście nie zawsze jest łatwy, nie zawsze się zgadzamy. Czasami, świadomie lub nie, zamykamy się na siebie, bo trudno przyjąć to, co tak bardzo nas różni. My też jesteśmy w jakiś sposób zamknięci na nich, bo jesteśmy inni. Oni też  się zamykają, czuja się niezrozumiani. Trzeba więc szukać nowych dróg, żeby móc na nowo ze sobą rozmawiać, żeby te różnice w naszej wierze nas nie dzieliły. Z mojego doświadczenia jednak widzę, że dla nas chrześcijan w Algierii trudniejszym niż z muzułmanami jest dialog z grupami ewangelickimi. Wszystko zależy od naszej postawy jako człowieka wierzącego. Jeśli jesteśmy ludźmi szukającymi Boga i otwartymi na Boga, to ze wszystkimi możemy dzielić się wiarą i rozumiemy się. Jeśli wydaje nam się, że wiemy, czego Bóg chce, jaki On jest, stajemy na miejscu Pana Boga. Wtedy nie ma żadnej możliwości dialogu, ani z chrześcijanami ani z muzułmanami ani z kimkolwiek innym. Każdy z nas może się mylić, ale każdy  dzieli się swoim doświadczeniem i ważne jest by słuchać, jakie jest doświadczenie tego, z którym rozmawiam, i też dzielić się swoim doświadczeniem. Najczęściej, gdy muzułmanie pytają nas o naszą wiarę, to pytają nas o nasze doświadczenie, a nie o teorię, czy teologie. I wtedy naprawdę się spotykamy, możemy się modlić razem. Było wiele takich sytuacji, w których modliliśmy się razem i każdy był mocno ubogacony. W naszej wspólnocie w Oranie, znamy takie małżeństwo, w którym kobieta jest chrześcijanką, a jej mąż muzułmaninem, oni bardzo lubili przychodzić do naszej wspólnoty i modlić się razem z nami psalmami, co była wielką radością i dla nich i dla nas. Myślę, że dla ludzi wierzących, obojętnie jakiego wyznania, spotkania są możliwe, nie tylko spotkania w wierze, ale również wspólne działanie, wtedy, kiedy żyjemy tymi samymi wartościami.

Od kilku miesięcy jest Siostra przełożoną prowincjalną Afryki, na czym polega ta praca?
Właściwie do końca jeszcze nie wiem, ponieważ jest to dla mnie nowe doświadczenie, więc cały czas je odkrywam. Mogę powiedzieć, że przez te 6 miesięcy najwięcej czasu poświęciłam na czytanie ewaluacji wszystkich sióstr, które nie złożyły jeszcze ślubów wieczystych w naszym zgromadzeniu. Co roku piszą ewaluację z ich minionego roku, z tego w jaki sposób żyją ślubami, co jest dla nich najbardziej budujące, najbardziej bogate w ich życiu, na jakie napotykają trudności.  Moja praca polega na przeczytaniu tego wszystkiego, przemyśleniu i odpowiedzeniu na ich listy. Staram się, żeby te odpowiedzi były pomocne  na ich drodze. Poza tym oczywiście jestem animatorką, jeśli można tak powiedzieć, rady prowincjalnej, czyli  4 regionalnych, które są odpowiedzialne za 4 regiony w Afryce. Jestem odpowiedzialna administracyjnie za wszystkie wspólnoty, za wszystkie siostry, za wszystko to, co mamy też w Afryce, więc muszę mieć jak najwięcej

SAMSUNG DIGIMAX A403
SAMSUNG DIGIMAX A403

informacji na ten temat i koordynować nasze działania, abyśmy podejmowały decyzje zgodnie z naszym charyzmatem. Muszę powiedzieć , że praca nad tym, żeby wszystko miało sens i było w zgodzie z tym, co jest sercem naszego zaangażowania, jest bardzo ciekawa. Przechodzimy teraz taki fascynujący moment jako zgromadzenie, trudny może również, bo widzimy wiele możliwości zaangażowania, a jest brakuje nam sióstr, ale wchodzimy w zupełnie nowy etap. Bardzo wiele sióstr wyjeżdża  definitywnie z Afryki (z powodu ich zaawansowanego wieku) i po raz pierwszy od wielu, wielu dziesiątek lat to są młode siostry, które przejmują misje w Afryce. Zresztą wiele z nich jest jeszcze w formacji. Tak więc jest to taki ciekawy etap, bo musimy na nowo spojrzeć na naszą rzeczywistość i dokonać wyborów co do tego, gdzie chcemy być,  tego, co chcemy robić, i też szukać tego, czego Pan Bóg od nas chce w tym kontekście i w tych naszych realiach. Myślę, że to poszukiwanie jest bardzo ciekawe i odpowiedź na te wszystkie nasze pytania znajduje się w pogłębianiu naszego charyzmatu. Czasami nie jest to proste, bo nasza rzeczywistość jest bardzo kompleksowa, więc nie możemy mieć jakichś wytycznych, typu: dzisiaj coś ustalimy i tak już będzie. Nie możemy mieć bardzo jasnych wytycznych, ale musimy pogłębiać i szukać tego, co naprawdę jest najważniejsze, pytać się: jaka jest nasza misja, jako zgromadzenia misyjnego dzisiaj w Afryce wśród bardzo wielu zgromadzeń, które nie są zgromadzeniami misyjnymi, a które czasami są dla nas pokusą, żeby być tak jak one. Jesteśmy zgromadzeniem misyjnym i to nadaje naszemu życiu i naszemu zaangażowaniu zupełnie inny wymiar. I to właśnie musimy pogłębiać.

Czy ma może Siostra ulubiony cytat lub myśl naszego założyciela kard. Lavigerie lub Matki Marie Salomé?
Tak, jest taka myśl kard. Lavigerie, która od mojego pierwszego kontaktu ze zgromadzeniem jest niesamowicie dla mnie ważna i często jest dla mnie wskazówką w życiu: My, jako misjonarze jesteśmy tylko inicjatorami, a misja w Afryce ma być podjęta przez samych Afrykańczyków. Jesteśmy formatorami, nie do nas należy wykonywanie całej pracy, ale mamy być tymi, którzy inicjują i pozwalają innym kontynuować. Wydaje mi się, że to jest nadal bardzo aktualne, ale i ciągle bardzo trudne. Często wolimy być samowystarczalni, robić coś sami, przekonani, że zrobimy to lepiej. Ale nie tędy droga. Musimy akceptować różne metody, różne podejście innych, po to, aby pozwolić innym zaangażować się razem z nami. Myślę, że współpraca jest jednym z najważniejszych „kluczy” do realizacji naszego powołania misyjnego.

Dziękuję bardzo za rozmowę.
Również dziękuję.

rozmawiała Magdalena Orczykowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *