Dziękuję Ci Boże za to, że stworzyłeś mnie z miłości do miłości – s. Anna Wojcik.

Dziękuję Ci Boże za to, że stworzyłeś mnie z miłości do miłości.
Dziękuję Ci za drogę, którą mnie wiedziesz.
Dziękuję Ci za każdą osobę, która nie poprzestanie na czytaniu tego artykułu ale pójdzie o krok dalej.

Kochana czytelniczko, kochany czytelniku pozwól, że na początku to ja zadam Ci kilka pytań. Czy wierzysz w to, że Bóg ma dla ciebie misję, którą możesz wypełnić tylko ty i nikt inny? Bóg liczy na ciebie i ufa tobie. Czy wierzysz w to, że jesteś misjonarką, misjonarzem, tu gdzie jesteś? Co zrobisz z usłyszanym słowem? Czy wierzysz w to, że Bóg współtworzy z tobą, pisze z tobą historię twojego życia, jedyną i niepowtarzalną? Jaka będzie twoja i moja odpowiedź?
CHODŹ ZA MNĄ. KOCHAM CIĘ. Te słowa kilkanaście lat temu usłyszałam od Boga i nie spodziewałam się jak bardzo zmienią one moje życie. Zaprowadziły mnie one, aż do Afryki-to prawda, ale przede wszystkim zaprowadziły mnie one do spotkania Boga i to jest dla mnie najcenniejszy dar.
Nazywam się s. Ania Wójcik. Pochodzę z Kaniego. Jestem ze Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Afryki. 25 marca 2013 roku w Arusha, w Tanzanii złożyłam moje pierwsze śluby: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Kiedy myślę o początkach mojego powołania to zawsze sobie uświadamiam, że tak naprawdę to staję przed tajemnicą. Gdzie jest początek jeśli nie w Bogu? Czyż to nie Bóg jest dawcą życia, tym który nas wzywa po imieniu i zaprasza aby zostawić nasze sieci i pójść za Nim, tak jak to uczynił Piotr i Andrzej i inni, i ja i może dzisiaj ty?. Pierwszy raz zobaczyłam Siostry Misjonarki Afryki w Kazimierzu Dolnym n/Wisłą gdzie odbywało się Spotkanie Młodych. Ujrzałam wtedy Siostry wraz z dziewczętami tańczące w przepięknych afrykańskich strojach i ?..to wystarczyło. Ogromną rolę w mojej fascynacji misjami odegrali również misjonarze, którzy z ogromną pasją i miłością w różnych czasopismach misyjnych dzielili się swoimi doświadczeniami. Dziękuję wam misjonarze. Nie pamiętam już waszych imion, ale nigdy nie zapomnę waszej radości płynącej z dzielenia się z innymi Dobrą Nowiną. Byliście dla mnie bohaterami.  I tak krok za krokiem, decyzja za decyzją zawsze nasłuchując głos Boga rozpoczęłam przygodę z Chrystusem, Afryką i Siostrami Misjonarkami Afryki. Po zakończeniu okresu formacji w naszej wspólnocie w Lublinie udałam się do Tanzanii, aby tam we wrześniu 2011 roku rozpocząć nowicjat. To czym pragnę się z wami podzielić to moimi spotkaniami z ludźmi ponieważ uważam, że to ludzie są największym bogactwem każdego kraju, miejsca. Te spotkania z bardzo różnymi osobami były tak naprawdę spotkaniami z Bogiem. Jakże szybko odkryłam potrzebę bycia otwartą i uczenia się od innych. Potrzebę bycia raczej studentem niż nauczycielem, raczej słuchaczem niż mówiącym, aby podążać za Prawdziwym Mistrzem. To uczy dużo pokory, otwartości i gotowości do ciągłego uczenia się. Jakże często przydaje się też poczucie humoru zwłaszcza z samego siebie.
Dar es Salaam. Przepięknie położone miasto we wschodniej części Tanzanii nad Oceanem Indyjskim. Mój pierwszy kontakt z Afryką. Spędziłam tutaj 2 miesiące przed wyjazdem do Arusha i rozpoczęciem tam nowicjatu.  Już pierwszego tygodnia pobytu w Dar es Salaam poznałam Adama. Adam był moim pierwszym nauczycielem języka swahili, choć miał zaledwie kilkanaście lat.  Nie zdał on egzaminów końcowych w szkole i dlatego przychodził do centrum prowadzonym przez nasze zgromadzenie i Ojców Białych aby nadrobić zaległości w nauce. Pewnego popołudnia wziął mnie za rękę i zaprowadził najpierw na pobliski targ, gdzie pracował jego ojciec, a następnie do jego domu gdzie z kolei poznałam jego mamę i starszych braci. Ojciec Adama jest Muzułmaninem, mama Chrześcijanką. Tego dnia nauczyłam się od Adama spontaniczności i prostoty. Dziękuję ci Adamie.
Nie zapomnę też trójki kilkuletnich dziewczynek, które innego popołudnia podeszły do mnie aby porozmawiać. Kiedy powiedziałam im, że uczę się języka swahili one zaproponowały, że pomogą  mi w nauce. Jak wielka była moja radość kiedy następnego dnia przybiegły one do naszego domu ze swoimi zeszytami, aby rozpocząć lekcje swahili. Trzy bystre nauczycieli i jedna niedowierzająca jeszcze uczennica. I jak tu nie być prymusem. Wielkie dzięki dziewczyny za otwarcie moich oczu, że wszystko jest możliwe i że każdy z nas jest nauczycielem i uczniem. No i jeszcze kochane dzieci z przedszkola, które poprawiały mój angielski. No cóż, w końcu uczymy się przez całe życie. Dzięki Ci Boże, że nieustannie zapraszasz mnie/ nas abyśmy stawali się jak dzieci.
Arusha. Miasto w północno-wschodniej Tanzanii. Tutaj odbywałam nowicjat. Czas nowicjatu wynosi  1,5 roku. Jest to okres przygotowania do złożenia pierwszych ślubów. Czas intensywnej duchowej formacji poprzez, którą pogłębiamy naszą osobistą relację z Chrystusem, studiujemy konstytucje zgromadzenia i wchodzimy głębiej w ducha naszego zgromadzenia, by móc powiedzieć „Tak” Chrystusowi. W okresie nowicjatu raz w tygodniu odwiedzałam chorych w jednym ze szpitali. Od tych chorych uczyłam się jak być wdzięczną za to co mam. Patrząc na bardzo skromne warunki tego szpitala doświadczałam w tym samym czasie ogromnej nadziei ze strony chorych i ufności w Boga. Zawsze na moje pytania jak się oni mają, odpowiadali mi, że dobrze, że Bóg im pomaga i jeśli jest wolą Boga wrócą oni do zdrowia. W tych naszych rozmowach zawsze pojawiał się Bóg, bez znaczenia jako wyznania byli ci chorzy. Często prosili oni aby się za nich pomodlić i kiedy się pytałam ich, czy są oni katolikami zdarzało się, że mówili ?nie?, ale też zawsze dodawali ?Niech siostra pomodli się za mnie?. I modliliśmy się razem. Za nasze wspólne modlitwy, za waszą otwartość i wdzięczność dziękuję wam moi kochani, mam nadzieję, że już zdrowi, jeśli to było wolą Boga.
Na zawsze też pozostanie w mojej pamięci Niedziela Palmowa, podczas której uczestniczyłam w spotkaniu młodzieży z biskupem. Miała ona miejsce niedaleko Arusha w przepięknych masajskich terenach z licznymi wzgórzami. Miejsce zapierające dech w piersiach z powodu niesamowitych pejzaży, widoku Masajów pasących swoje bydło, szukających choćby najmniejszych skrawków zieleni. Trawa na wagę złota.  Rozważając stacje Drogi Krzyżowej doszliśmy na szczyt jednego ze wzgórz. Była Stacja XI  kiedy zaczął padać ulewny deszcz z gradem. Błogosławieństwo dla spękanej od słońca ziemi, błogosławieństwo dla ludzi, całego stworzenia. Błogosławieństwo dla mnie. Tego dnia nie mieliśmy Eucharystii na tym wzgórzu, ale tego dnia doświadczyłam Eucharystii, Komunii. To wzgórze było miejscem mojego spotkania z Trisią, młodą dziewczyną, która zaproponowała, że będzie dla mnie tłumaczyła przemówienie biskupa, ponieważ ja nie umiałam dobrze języka. Marie, studentka prawa przykryła mnie swoją kurtką gdy padał przeraźliwie zimny deszcz. Nawet jej nie znałam. Był jeszcze student informatyki, który pomagał mi zejść ze stromego wzgórza. Czymże jest Eucharystia, jeśli nie dawaniem siebie, jeśli nie dzieleniem się tym kim jesteśmy, co posiadamy?- pytałam siebie i Boga. Dziękuję wam: Trisio, Marie i Paul za te doświadczenia. To właśnie w Arusha często słyszałam od zupełnie nieznajomych osób, które spotykałam na drodze: Dziękujemy ci siostro za to, że kochasz Afrykę. Rzeczywiście Afrykę kocham bardzo, choć tak naprawdę poznałam zaledwie niewielki jej skrawek.
Uganda. Państwo we wschodniej Afryce nad Jeziorem Wiktorii. Tutaj odbywałam mój 2,5 miesięczny staż w czasie trwania nowicjatu. Pracowałam na obrzeżach Kampali z dziećmi i dorosłymi upośledzonymi fizycznie w bardzo różnym stopniu. Tutaj poznałam Aidę, 18 letnią dziewczynę, którą uczyłam pisania jej imienia. Nawet nie wyobrażacie sobie jej ogromnej radości za każdym razem kiedy poprawnie pisała literę ze  swojego imienia i po każdym takim sukcesie robiła znak krzyża. Dzięki Aida za twoją radość i upór. Od ciebie się uczyłam, że nie ma małych sukcesów, a każda litera jest powodem do radości i świętowania. Nie mogę też nie wspomnieć o Alexie, niesamowicie utalentowanym muzycznie kilkuletnim chłopcu, który perfekcyjnie powtarzał za mną słowa polskich piosenek. Jak wielkie pokłady talentów tkwią w tych dzieciakach myślałam. Mam nadzieję, że będą one miały szansę uczęszczania do szkoły.
W nowicjacie miałam wspaniałe towarzyszki. Razem ze mną były: Agnes i Angela z Kenii, Caritas i Fides z Burundi, Tabitha z Tanzanii, Edith z Ghany, Julienne z Burkina Faso oraz Marie z Congo. Było to dla mnie niesamowicie bogate doświadczenie i nieopisane wsparcie. Tak wspaniałe rzeczy się dzieją kiedy Bóg nas jednoczy.  W tej podróży towarzyszyły nam również siostry: Juliana, Mariette i Monique. Asanteni sana (dziękuję wam bardzo) za ten czas, który spędziłyśmy razem. Boże błogosław każdej z nich.
I w końcu nadszedł 25 marca 2013 roku- data naszych pierwszych ślubów. Miały one miejsce w Arusha. Od samego rana padał deszcz, ale tuż przed rozpoczęciem Mszy Świętej zza chmur wyszło afrykańskie słońce. ?Mvua ni Baraka? jak słyszałam często w Tanzanii znaczy tyle co ?Deszcz jest błogosławieństwem?. Przed godz. 11.00 rozpoczęła się uroczysta procesja rozpoczynająca Eucharystię.  W czasie procesji niesiony był obraz Matki Bożej Królowej Afryki, zdjęcie założyciela naszego zgromadzenia kardynała Lavigerie, naszej pierwszej matki generalnej Marie Salome, obraz pelikana, który jest symbolem miłości, globus oraz kosz wypełniony różnym jedzeniem.  
Twimbe kwa shangwe na furaha.
Bwana ametufanyia makuu.
Tuingie kwake Muumba wetu,
tuingie kwake kwa shukrani, Bwana ametufanyia makuu.
Śpiewaliśmy razem w języku swahili, co znaczy:  Śpiewajmy z niewypowiedzianą radością. Pan uczynił nas wielkimi. Wejdźmy do naszego Stwórcy. Wejdźmy z dziękczynieniem, Pan uczynił nas wielkimi.
Eucharystia była sprawowana na zewnątrz  naszego domu przez ojca Simona, Jezuitę. Zaprosiłyśmy naszych znajomych, sąsiadów, parafian, nasze siostry i oczywiście przebywających w Arusha Ojców Białych i nowicjuszy. Liturgia była sprawowana w języku angielskim, natomiast piosenki były śpiewane w różnych językach ze  względu na to, że pochodziłyśmy z różnych krajów. Można było usłyszeć pieśni w języku swahili, angielskim, francuskim, kirundi (Burundi), moore (Burkina), dagaare (Ghana). Nie zabrakło również polskiego akcentu, a mianowicie Święty, Święty, Święty?.. Tutaj moje ogromne podziękowanie kieruję do Olka Bielańskiego (studenta od Ojców Białych), który odbywał wtedy również  nowicjat w Arusha, i który uczył swoich kolegów z nowicjatu tej pieśni. Podczas Eucharystii otrzymałyśmy krzyż zgromadzenia jako znak, że od tego momentu należymy w pełni do zgromadzenia, i że dobrowolnie decydujmy się naśladować Chrystusa. Był to dla mnie bardzo znaczący i piękny moment. W trakcie Eucharystii otrzymałyśmy również nominacje. Caritas uda się do pracy misyjnej do Burkina Faso, Fides do Kenii, Tabitha do Zambii, Julienne do Congo, Marie do Mauretanii, Edith do Tanzanii i ja do Malawi. Na przygotowanej wcześniej mapie Afryki umieściłyśmy kartki z nazwami krajów, do których się udamy, tak aby wszyscy nasi goście mogli zobaczyć miejsca naszej nowe misji. Po zakończonej Eucharystii był moment na gratulacje i uściski od zaproszonych gości, pamiątkowe zdjęcia, wspólne zabawy i posiłek.
Dziękuję Ci Jezu za ten przepiękny dzień, za Twoje zaproszenie, aby Cię naśladować i świadczyć o Twojej miłości. Dziękuję Ci za Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Afryki i Twoje i moje marzenia i pragnienia. Obym nieustannie uczyła się od Ciebie. W tym miejscu bardzo pragnę podziękować również tym wszystkim osobom, które się  za mnie modliły. Kochani jest to dla mnie cenny i wyjątkowy dar. Dziękuję za wasze wsparcie.
W momencie pisania tego artykułu przebywam na urlopie w Polsce, będę tutaj do 26 lipca, a po tym czasie udaję się do Malawi. Została mi powierzona praca w stolicy Malawi – Lilongwe, w jednym z tamtejszych szpitali. Już teraz bardzo się cieszę z nowej misji i z nowych spotkań. Dziękuję wam kochani za wasze modlitwy i pamięć i za tę możliwość dzielenia się moimi radościami, spotkaniami i odkrywaniem i Boga, i dar innych i siebie samej i całego stworzenia. Zachęcam też wszystkich, którzy mają w swoim sercu pragnienie służenia Bogu i pracy na misjach, aby z odwagą podążali za głosem: Chodź za mną.  Jezus nieustannie, również dzisiaj zaprasza nas abyśmy zostawili nasze sieci i poszli za Nim. Jaka będzie twoja i moja odpowiedź?
s. Ania Wójcik
annawoj127@wp.pl
www.siostrybiale.org

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *