Drodzy Czytelnicy i Przyjaciele Misji !
Nazywam się Piotr Bielak i mieszkam w Lublinie. Już jako kilkuletni chłopiec bardzo interesowałem się misjami. Chciałem zostać misjonarzem i to w Afryce ! Pogłębiałem moją pasję poprzez lekturę czasopism, książek, listów oraz spotkania z misjonarzami (serdeczne podziękowania dla Kochanych Sióstr Białych – Misjonarek Afryki). Z biegiem lat dokonałem różnych wyborów życiowych. Ukończyłem teologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i od 11 lat pracuję w lubelskich szkołach. Miłością do Afryki i misji dzieliłem się z dziećmi i młodzieżą. Organizowałem różnorodne przedsięwzięcia na rzecz mieszkańców Czarnego Lądu i pracujących tam misjonarzy. Zdobyłem także dodatkową wiedzę w Szkole Animatorów Misyjnych I i II stopnia w Warszawie. Mimo tych licznych działań nadal nosiłem w sobie ogromne pragnienie osobistego wyjazdu do Afryki.
I tak też stało się… Pan Bóg po raz kolejny zaskoczył mnie i sprawił niespodziankę. Na przełomie lipca i sierpnia 2009 r. miałem możliwość posługi jako wolontariusz w Kenii. Swoje domy i serca otworzyli przede mną Franciszkanie Konwentualni wywodzący się z gdańskiej prowincji, a od kilku lat tworzący własną kustodię. Pracowałem fizycznie, pomagając przy rożnego rodzaju remontach oraz umysłowo nad dokumentami programu Adopcja na odległość.
Afrykańczycy i sama Afryka są piękni i wspaniali! Ogromną radością były dla mnie spotkania z ludźmi. Tak, to prawda, są oni najczęściej bardzo biedni. Kobiety, a także małe dzieci ciężko pracują. Zbierają i niosą na własnych plecach ogromne ilości suchego drewna na opał. W Ruiri – w wiosce, w której mieszkałem i pracowałem od trzech lat nie było deszczu, dlatego panuje tam ogromna susza. W dodatku, bardzo często nie ma prądu. Brak opadów to brak plonów, a brak plonów to brak pieniędzy na codzienne zakupy. Żywność, węgiel i nafta są bardzo drogie. W lokalnej telewizji informowano, że 11 milionów Kenijczyków jest zagrożonych głodem. Panuje tam ogromna bieda, wręcz nędza, ale ludzie są kochani i przyjaźnie nastawieni do życia. Mimo ciężkiego losu, nie narzekają, są uśmiechnięci, bije od nich niesamowite ciepło. Cieszą się każdym dniem i tym co posiadają.
Codziennie w kościele spotykałem Afrykańczyków – świadków żywej wiary. Przed mszą odmawiali koronkę do Bożego Miłosierdzia. Podczas Eucharystii aktywnie uczestniczyli w liturgii: czytali teksty Pisma Świętego, śpiewali psalmy i pieśni, włączali się w modlitwę wiernych, klaskali w dłonie i tańcem chwalili Boga. To ludzie prości i skromni, tacy prawdziwi… Nauczyłem się od nich postawy głębokiej ufności wobec Najwyższego.
…no i te kochane dzieciaki! Mnóstwo, całe gromadki! Radował mnie ten wszechobecny uśmiech „od ucha do ucha” na ich twarzach! Pozdrawiały mnie machając rączkami, chętnie pozowały do fotografii i chciały się przywitać z mzungu („białym”). Uśmiech dziecka Afryki, nawet ten z brakami w uzębieniu, daje siłę do życia i pracy z tymi ludźmi i dla tych ludzi!
Ważnym dla mnie wydarzeniem, podczas pobytu w Kenii, była wizyta w Limuru, niedaleko Nairobii. Franciszkanie prowadzą tam dom dziecka dla dziewczynek. W chwili obecnej przebywa tam ich prawie sześćdziesiąt. Dzięki licznym przyjaciołom z Polski i świata, zaangażowanym w dzieło Adopcja na odległość, misjonarze mogą dać radość i nadzieję, tym tak bardzo doświadczonym przez los dzieciom. Moi uczniowie podjęli się wsparcia potrzebującej Dorothy Kianira. Bardzo im za to dziękuję! Zachęcam Drogich Czytelników do zaangażowania się w tę bardzo konkretną formę pomocy (szczegóły na stronie internetowej http://www.misje.gdansk.franciszkanie.pl/adopcja1.html).
W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować członkom wspólnot Franciszkanów za ich ogromną życzliwość i gościnność. W sposób szczególny dziękuję o. Arkadiuszowi Kukałowiczowi i o. Bogusławowi Czerniakowskiemu. Misjonarze ci bardzo ciężko, z pełnym oddaniem głoszą Dobrą Nowinę o Chrystusie naszym braciom i siostrom na Czarnym Lądzie, pomagając im również w codziennym życiu. Pamiętam w modlitwie.
Podczas tego krótkiego, wakacyjnego pobytu w Kenii, doświadczyłem wielkiego pokoju i szczęścia. Był to dobry i ważny czas dla mnie. Dziękuję Jezusowi za to doświadczenie Afryki. Dziękuję także s. Cecylii Bachalskiej i br. Robertowi Kozielskiemu, którzy pomogli spełnić moje pragnienie – Asante sana!
Piotr Bielak
wolontariusz misyjny
9. marzec s. Suzy Hadermann (Belgia)
Dodaj komentarz