Tomek Kaczmarek

UGANDA – CZUJĘ, ŻE TO BĘDZIE DLA MNIE DOBRY CZAS

wywiad-tkaczmarek-12-2009_04Tomek Kaczmarek dzieli się swoimi pierwszymi wrażeniami z pobytu w Ugandzie, w Namugongo, dokąd wyjechał we wrześniu 2009 r., jako wolontariusz Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco.

Tomku, mógłbyś powiedzieć kilka słów o miejscu, w którym się obecnie znajdujesz?

Jest tu CALM – Children And Life Mission. Ośrodek (choć używamy tu określenia „dom” a nie „ośrodek”) dla chłopców, którzy nie za bardzo mają gdzie mieszkać. Albo przyszli wprost z ulicy, albo z jakichś tam domów, w których zabrakło rodziców, nie było możliwości ich utrzymania, lub też po prostu ich nie chciano. Chłopcy po prostu więc tutaj żyją – to jest ich nowy dom. Ich celem jest oczywiście zdobyć wykształcenie. Każdy z nich uczęszcza w związku z tym do szkoły. Wszystkich razem jest ok. 180, ale część z nich uczy się w szkołach z internatem w innych miejscowościach i przyjeżdżają tylko na wakacje. Na co dzień jest tu więc ok. 120 chłopaków.


Jak wygląda rok szkolny w Ugandzie?

wywiad-tkaczmarek-12-2009_05Mój przyjazd do Ugandy zbiegł się z rozpoczęciem trzeciego okresu szkolnego w tym kraju, po krótkich miesięcznych wakacjach. Tutaj są trzy okresy nauki i trzy okresy wakacji. Rok szkolny rozpoczyna się w lutym. Potem jest miesiąc wakacji około kwietnia, nauka, miesiąc wakacji około sierpnia, znowu nauka, no i zakończenie roku szkolnego pod koniec listopada.


Jak wygląda zwykły dzień Ośrodka?

wywiad-tkaczmarek-12-2009_03W czasie roku szkolnego wszystko w CALM kręci się mniej więcej wokół nauki. Chłopaki wstają ok. 5 rano i mają prawie godzinę na „reading books”, czyli siedzenie nad zeszytami. Tutaj nie używa się bowiem książek (z wiadomych względów, choć akurat nasi chłopcy mają dostęp do biblioteczki z podręcznikami szkolnymi), tylko wszystko co potrzebne jest w zeszycie. Ok. 7 wyruszają do swojej podstawówki lub szkoły średniej. Ja na początku pobytu tutaj w ogóle ich z rana nie widywałem, bo wstanie z łóżka o godzinie 7 rano było dla mnie nieosiągalne. Zwalam to na aklimatyzację, że przez pierwsze 2-3 tygodnie spałem na potęgę. W nocy, w dzień, kiedy tylko się dało. A dało się sporo, bo kiedy chłopaki są w szkole w CALM panuje spokój i bezruch. Przed wyjazdem uprzedzano mnie o tym, ale rzeczywistość i tak przerosła moje wyobrażenia. Nie myślałem, że chłopaki wracają ze szkoły tak późno. Grupka najmłodszych z pierwszej i drugiej klasy wraca ok. 14, ale pozostali przychodzą ok. 17 – 17:30. Do tego czasu można siedzieć i patrzeć się w niebo. Choć też nie koniecznie to dobry pomysł, bo jest raczej dość ciepło. Codziennie polski słoneczny lipcowy dzień. Jednak wkraczamy powoli w porę deszczową i na ogół raz dziennie pada. Dużo to nie zmienia, bo po jakimś czasie znów jest słońce. Po powrocie ze szkoły chłopaki mają obiad i trochę czasu wolnego, np. na pobieganie za piłką. Tego czasu faktycznie jest niewiele, bo już o 18:30 gonimy ich by wzięli prysznic i przyszli na 19 na wspólne modlitwy i słówko na dobranoc. Dobranoc to jednak jeszcze dla nich jest, choć ciemna noc zapada chwilę po 19. Po modlitwach idą znowu się uczyć. Siedzą więc z bardzo zmiennym skupieniem nad zeszytami do 21, kiedy to następuje kolacja. Potem już oficjalnie czas spać, ale jeszcze trochę latają to tu, to tam.


Jakie są Twoje obowiązki?

wywiad-tkaczmarek-12-2009_02Dla mnie coś co można nazwać pracą zaczyna się ok. 15. Wtedy mogę wziąć tych młodszych chłopaków i coś z nimi zrobić, choć i tak świetnie zajmują się sami sobą. Tu dopiero czeka mnie obmyślenie jakiegoś pomysłu wychowawczego. Nie przygotowywałem się do takiej pracy i też nie jestem z urodzenia pedagogiem, więc muszę coś jakoś wykombinować. Jeśli bowiem nie to, to niewiele tu dla mnie pola do pracy. Ze starszymi chłopakami nie ma bowiem czasu na organizowanie jakichś zajęć w czasie roku szkolnego. Nawet Marcin i Radek, którzy siedzieli tu od początku lipca i uczyli chłopaków brekdansu, po wakacjach zaprzestali ćwiczeń. No po prostu nie da rady.”Twarde” obowiązki zaczynają się o 18:30. Wtedy trzeba zaganiać chłopaków z różnych stron, co oczywiście nie jest łatwe. Potem słówko na dobranoc. Oficjalnie mój dyżur na wygłaszanie słówka przypada w czwartki, ale już się zdarzało, że mówiłem też w inne dni, bo nie było któregoś wujka. Potem pilnowanie chłopaków podczas nauki by byli względnie cicho. Można sobie wyobrazić, że to też nie jest łatwe. Tak na dobrą sprawę te powyższe obowiązki dopiero zaczynam wykonywać. Ks. Rysiek powoli mnie z nimi zapoznawał. Miałem dużo czasu na przypatrywanie się co i jak działa. Przez cały wrzesień tak się aklimatyzowałem.


Jak zostałeś przyjęty przez wychowanków?

wywiad-tkaczmarek-12-2009_01Poznawanie chłopaków idzie mi dość wolno. To z wiadomych względów – niewiele czasu z nimi mogę przebywać. Jest grupa bardzo sympatycznych i otwartych, ale oczywiście są też inni zdystansowani. Dzieciaki są wszędzie takie same. Trochę cwaniakują, zgrywają dorosłych, oszukują. Trzeba czasu żeby wejść z nimi w kontakt. Czasem to przytłacza, ale ci „kontaktowi” chłopacy potrafią to wynagrodzić przyjaźnią, którą mi okazują. No i tak to się kręci.

Miałeś już jakieś problemy zdrowotne?

Tak, zaliczyłem już pierwszą malarię. Właściwie przeszła mi niespodziewanie dobrze. Tylko przez jakieś dwa dni byłem nie do życia. Potem miałem jeszcze przez tydzień kłopoty żołądkowe i teraz już czuję się świetnie. Nawet wstaję rano. Codziennie o 7 jest msza św. dla „pracowników”, więc można sobie wziąć udział. Właściwie dopiero co została oddana do użytku kaplica na terenie CALM. W połowie sierpnia było poświęcenie.

Jak oceniasz swoje pierwsze chwile w Ugandzie?

Generalnie jest różnie. Czasem ciężko, a czasem wesoło. Dzieje się dużo pozytywnych rzeczy i czuję, że to będzie dla mnie dobry czas. Odczuwam samotność, ale cieszę się z tego. Wiem i czuję, że mi to potrzebne. Już zaczynam poważne tematy z Szefem. Może to tylko taki początek, ale może coś niezłego z tego wyjdzie.
Póki co siedzę w CALM i nie jeżdżę za dużo na zewnątrz. Byłem już w stolicy (Kampala) i nic tam dla mnie interesującego nie ma. Tłok i hałas. Mam nadzieję, że jak najmniej będę potrzebował jeździć na zakupy. Poza stolicą każda wioska wygląda bardzo podobnie. Również ta, w której znajduje się CALM (Mulawa). Ze względu na bliskość stolicy jest dość gęsto. Nie wiadomo gdzie kończy się Kampala, nie wiadomo gdzie kończą się poszczególne miasteczka i wioski. Póki co będę siedział wewnątrz.

Tomku, dziękujemy za podzielenie się pierwszymi wrażeniami. Życzymy Ci siły i wytrwałości, niech Pan Bóg wypełnia Twoje serce radością z bycia wolontariuszem na ugandyjskiej ziemi.

 

 

Przeczytaj również wywiad miesiąca:

1. styczeń Justyna Majcher (Polska)
2. listopad Piotr Bielak (Polska)
3. październik o. Paul Hannon
4. wrzesień s. Marga Rodriguez (Hiszpania)
5. lipiec s. Gosia Fudalej (Polska)
6. czerwiec s. Gosia Popławska (Polska)
7. maj s. Cecylia Bachalska (Polska)
8. kwiecień s. Gosia Kanafa (Polska)
9. marzec s. Suzy Hadermann (Belgia)
10. luty s. Cecile Dile (Francja)

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *